Inkulturacja – Kościół od zawsze adoptował elementy innych kultur

Kiedy pojawia się rozmowa o jodze i wierze, bardzo często pojawia się zdanie: „To przecież pochodzi z innej religii”. Dla wielu osób jest to argument, który zdaje się zamykać dyskusję. Tymczasem historia chrześcijaństwa wygląda zupełnie inaczej. Kościół od początku żył pośród kultur, które istniały wcześniej, i w sposób świadomy przejmował wiele ich form, oczyszczając je z obcych treści i nadając im nowe znaczenie. Tak działa inkulturacja. Nie jest odstępstwem ani zagrożeniem – jest fundamentem, na którym chrześcijaństwo rosło od samego początku.

Chrześcijaństwo w świecie grecko-rzymskim

Pierwsi chrześcijanie funkcjonowali w świecie pełnym symboli, rytuałów i obrzędów, które nie miały nic wspólnego z Ewangelią. Zamiast budować nowy świat od zera, Kościół wykorzystywał formy, które już istniały, napełniając je nową treścią. Tak powstała liturgia, architektura kościelna, kalendarz świąt, elementy muzyki i symboliki, które dziś są oczywiste, a przecież wyrastają z kultur pogańskich, rzymskich, greckich, żydowskich i lokalnych tradycji Europy.

brown concrete building

Przykład Sol Invictus i data Bożego Narodzenia

Najbardziej klasycznym przykładem inkulturacji jest data Bożego Narodzenia. Nie ma dowodów, że Jezus urodził się 25 grudnia. Wybrano tę datę, ponieważ w Imperium Rzymskim obchodzono wtedy święto Sol Invictus – Niezwyciężonego Słońca, które symbolizowało powrót światła po najdłuższej nocy roku. Chrześcijanie nie zniszczyli tego święta, lecz przekształcili je, wskazując, że prawdziwym Światłem jest Chrystus.

Wielkanoc i wiosenne symbole

Podobnie wygląda historia Wielkanocy. Jej data jest powiązana z żydowską Paschą, ale jednocześnie została wkomponowana w rytm natury, który starożytne kultury świętowały od tysięcy lat. Wiosna, odradzanie się życia, światło, zwycięstwo nad zimą – to symbole obecne w kulturach całego świata. Jajko, które pierwotnie było uniwersalnym znakiem życia, chrześcijaństwo przemieniło w symbol pustego grobu. Baranek, wcześniej mający znaczenia agrarne i ofiarne, stał się znakiem Chrystusa – Baranka Bożego. Nawet święcenie ognia w Wielką Sobotę wyrasta ze starożytnych obrzędów oczyszczających. Kościół nie odrzucił ognia, lecz nadał mu nowy sens – Ogień Chrystusa, który rozprasza ciemność.

Procesje i inne rytuały przejęte z wcześniejszych tradycji

Procesje również mają starsze korzenie niż chrześcijaństwo. W starożytnych kulturach były obrzędami agrarnymi, rytuałami oczyszczającymi, inicjacjami lub symbolami społecznej jedności. Kościół przejął formę procesji, ale nadał jej nową treść: modlitwy, błogosławieństwa, wspólnego świadectwa wiary. Dziś nikt nie uważa procesji Bożego Ciała czy Rezurekcji za pogańskie, choć ich forma jest starsza niż chrześcijaństwo.

Dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki również przetworzyły istniejące zwyczaje wspominania przodków i porządkowania grobów. Chrześcijaństwo nie uznało tego gestu za „magiczny”, lecz za naturalny wyraz pamięci i miłości, ukierunkowując go ku modlitwie i nadziei życia wiecznego. Podobnie wygląda historia dzwonów kościelnych, które kiedyś służyły do odpędzania burz lub złego losu. Kościół zmienił ich znaczenie, czyniąc z nich symbol wezwania do modlitwy.

Świece, procesje, palmy wielkanocne, postne zwyczaje, święcenie pól i ziół — wszystkie te rzeczy mają warstwy dużo starsze niż chrześcijaństwo. Mimo to nikt nie traktuje ich jako zagrożenia, bo znaczenie zostało przemienione. Forma bez kontekstu nie niesie religii. Treść decyduje o tym, czym dana praktyka jest.

Dzwony, zanim trafiły do kościołów, były w wielu kulturach używane jako narzędzia odpędzania burz, duchów i nieszczęścia. Chrześcijaństwo nie zachowało ich „magicznej” treści. Przekształciło funkcję – dziś dzwony wzywają do modlitwy, ogłaszają radość świąt, żałobę i ważne momenty liturgiczne.

Choinka, kadzidło, szaty liturgiczne – formy starsze od chrześcijaństwa

Choinka również nie była chrześcijańska. Jej korzenie sięgają dawnych zwyczajów ludów północy, które świętowały przesilenie zimowe i zwycięstwo światła nad ciemnością. Kościół nie potraktował tego zwyczaju jako zagrożenia. Nadał mu nowe znaczenie: drzewo jako symbol życia, światła i narodzenia Chrystusa.

Kadzidło było używane w wielu religiach starożytnych, ale Kościół oczyszczając formę, nadał jej nowe znaczenie – modlitwy wznoszącej się ku Bogu. Szaty liturgiczne, takie jak alba, dalmatyka czy ornat, również nie były pierwotnie „święte”. Wywodziły się ze stroju senatorów i urzędników rzymskich. Chrześcijaństwo zachowało ich formę, ale zmieniło sens – stały się znakiem czystości, służby i sacrum.

Różaniec – przykład przemiany formy bez przejmowania treści

Różaniec również nie był od początku chrześcijański. Sama forma sznura koralików używanego do powtarzanych modlitw pojawiała się w wielu religiach świata na długo przed chrześcijaństwem. Ludzie od tysięcy lat korzystali z koralików jako sposobu na liczenie modlitw, mantr i praktyk uważności. Było to narzędzie, które pomagało skupić uwagę i utrzymać rytm. Chrześcijaństwo nie uznało tej formy za niebezpieczną. Wzięło ją i całkowicie napełniło nową treścią: rozważaniem życia Jezusa, modlitwą Zdrowaś Maryjo i tajemnicami różańcowymi. Zewnętrzna forma jest podobna, ale duchowa treść została całkowicie przekształcona. To klasyczny przykład inkulturacji: zachowano strukturę, zmieniono sens.

beaded brown rosary
brown and red beaded necklace
person wearing black belt judo

Sztuki walki – świecki odpowiednik inkulturacji

Aby pokazać, jak uniwersalny jest mechanizm inkulturacji, można spojrzeć na świat sztuk walki. Karate, aikido, judo czy taekwondo wyrosły w kulturach, w których praktyka fizyczna była połączona z duchowością i filozofią. Dziś trenują je ludzie wszystkich religii i nikt nie uważa, że ukłon lub chwila wyciszenia przed treningiem jest aktem religijnym. Ukłon stał się gestem szacunku. Medytacja jest techniką koncentracji. Kata jest ćwiczeniem technicznym. Forma została, treść zniknęła. Dokładnie to samo może dotyczyć jogi – jeśli ktoś traktuje ją jako ruch, oddech i zdrowotną regulację układu nerwowego, a nie jako duchową praktykę.

Pochodzenie nie decyduje o znaczeniu – treść nadaje człowiek

Inkulturacja uczy, że kluczowe pytanie brzmi nie „skąd to pochodzi?”, ale „co ja z tym robię i jaki sens temu nadaję?”. Pochodzenie może być pogańskie, greckie, rzymskie, żydowskie czy indyjskie, a mimo to symbol lub praktyka mogą zostać przekształcone i włączone w życie człowieka wierzącego. Dotyczy to zarówno choinki, jak i świątecznych dat, jak i wielu form modlitwy, muzyki czy sztuki.

Jeżeli ktoś korzysta z jogi jako z formy ruchu, rehabilitacji, sposobu na zmniejszenie bólu i stresu, nie wchodzi w obce rytuały religijne. Jeżeli ktoś nie przyjmuje hinduistycznej teologii, a jedynie wykonuje ćwiczenia fizyczne i uczy się oddychać, to na poziomie duchowym robi coś podobnego jak osoba, która zapala świecę lub modli się na różańcu: używa formy, nadając jej własny sens.

Czy trzeba bać się jogi, jeśli rozumiemy inkulturację?

Zrozumienie inkulturacji pozwala spojrzeć spokojniej na to, co „pochodzi z innych tradycji”. Kościół od zawsze żył w dialogu z kulturą, nie w izolacji. Potrafił przyjmować i przemieniać symbole, zamiast się ich bać. Strach przed każdą praktyką tylko dlatego, że nie narodziła się w chrześcijaństwie, nie ma oparcia ani w historii Kościoła, ani w jego teologii.

Nie oznacza to naiwności. Można i trzeba rozeznawać, czy dana praktyka nie niesie ze sobą konkretnej treści religijnej sprzecznej z wiarą. Trzeba uważać na miejsca i osoby, które mieszałyby jogę z obcą duchowością. Ale sama forma ruchu czy oddechu nie jest zagrożeniem. Inkulturacja przypomina, że wiara jest wystarczająco mocna, by spotykać się z kulturą, przemieniając ją od środka, zamiast się wszystkiego lękać.

Może Cię zaciekawić