Słowo „energia” budzi w Polsce skrajne reakcje. Jedni mówią o niej w sposób ezoteryczny, inni boją się jej jak ognia i wolą udawać, że nie istnieje. Tymczasem w jodze wcale nie chodzi o żadne magiczne moce. To, co w dawnych Indiach nazywano „praną”, w nowoczesnym języku opisalibyśmy jako połączenie pracy układu nerwowego, wzorców oddechowych, napięcia mięśniowego, rytmu mózgu i reakcji fizjologicznych, które wpływają na nasze samopoczucie. Dawne słowa zostały, ale ich znaczenie można odczytać w sposób dużo bardziej przyziemny i zgodny ze współczesną wiedzą.
Wszystkie tradycje świata próbowały kiedyś nazwać to, co w człowieku niewidoczne, a jednocześnie realne. Starożytni Hindusi nie mieli badań z zakresu neurologii, nie znali pojęcia układu współczulnego i przywspółczulnego, nie wiedzieli, czym jest powięź ani jak mózg przetwarza stres. Do opisu tych zjawisk używali symboli. Dlatego mówili o „przepływie energii”, „blokadach”, „kanałach” czy „czakrach”. Dzisiejsza nauka tłumaczy to inaczej, ale oba języki opisują w gruncie rzeczy te same doświadczenia: napięcie, stres, pobudzenie, wyciszenie, orientację w ciele, poczucie zakotwiczenia, emocje zatrzymane w ciele albo naturalną lekkość umysłu po dłuższym oddechu.
Czakry – symbolicznie przedstawiane jako wirujące ośrodki energii – nie są narządami ani organami. Nie da się ich zobaczyć ani zmierzyć. Ale jeśli spojrzeć na nie jak na mapę doświadczeń, emocji i funkcji psychosomatycznych, to nagle staje się jasne, dlaczego przez tysiące lat ludzie intuicyjnie „czuli”, że pewne miejsca w ciele są ważne. Każda „czakra” pokrywa się bowiem z ważnymi skrzyżowaniami układu nerwowego, splotów nerwowych, napięć mięśniowych i obszarów, które reagują na stres. Splot słoneczny, gardło, przepona, miednica, kark, serce, czoło – te obszary mają ogromne znaczenie dla funkcjonowania organizmu i nic dziwnego, że dawni praktykujący przypisywali im rolę centrów życiowych.
To dlatego, kiedy ktoś mówi, że „energia podnosi się w ciele”, w nowoczesnym języku można to opisać jako aktywację układu przywspółczulnego, regulację oddechu, zmianę napięcia mięśni głębokich, lepszą pracę przepony i ogólne poczucie większej żywotności. Kiedy ktoś czuje „blokadę”, to bardzo często jest to po prostu podwyższone napięcie mięśniowe, ograniczona ruchomość, przewlekły stres, zamrożenie układu nerwowego albo mechanizm obronny organizmu, który chroni przed przeciążeniem. To nie magia – to biologiczne fakty.
W jodze oddech jest kluczem. Dawniej mówiono, że „prana płynie dzięki oddechowi”. Dziś wiemy, że oddech reguluje wszystko: rytm serca, napięcie układu nerwowego, poziom stresu, pracę narządów wewnętrznych, a nawet to, jak mózg postrzega zagrożenie. Kiedy ktoś mówi o „uwolnieniu energii”, często chodzi po prostu o przejście z trybu walki-ucieczki w tryb spoczynku i regeneracji. Kiedy oddech się wydłuża, ciało mięknie, a umysł wycisza – doświadczamy tego, co dawni nauczyciele jogi metaforycznie nazywali „harmonią energii”.

Tak samo jest z „kanałami energetycznymi”, czyli nadi. Nie są to żadne rurki w ciele. To poetycki sposób opisania połączeń, które dziś rozumiemy jako sieci nerwowe, torusy powięziowe, warstwy napięcia i miejsca, gdzie stres odkłada się w tkankach. Zaskakująco często te „kanały” pokrywają się z liniami napięć opisanymi przez anatomów ruchu, z przebiegiem nerwu błędnego, z połączeniami mięśni głębokich i z kierunkami, w których rozprasza się napięcie w sytuacji stresowej.
Dlatego praktyka jogi – powolna praca z oddechem, ruch zsynchronizowany z uważnością, świadome rozluźnianie ciała i praca z postawą – nie ma nic wspólnego z magią. Ma natomiast ogromny wpływ na układ nerwowy i psychosomatykę człowieka. Język symboli powstał w czasach, kiedy nie było wykresów EMG, badań HRV, tomografii ani pojęć takich jak „dysocjacja somatyczna”, „hiperwzbudzenie” czy „nerw wędrujący”. Dziś możemy czytać te symbole w sposób nowoczesny i zrozumiały.
To, co dla dawnych praktykujących było „energią”, dzisiaj można nazwać regulacją pobudzenia, płynnością ruchu, jakością oddechu, lekkością ciała i klarownością umysłu. Czakry są metaforyczną mapą tego, jak stres, emocje i doświadczenia odbijają się w ciele. Prana jest opisem tego, jak organizm odzyskuje płynność i siłę, kiedy przestaje ciągle walczyć i zaczyna odpoczywać. Język symboli jest piękny i poetycki, ale nie wymaga żadnej wiary w tajemnicze moce.

Dlatego katolik, chrześcijanin, osoba wierząca lub ktoś, kto nie identyfikuje się z żadną religią, może spokojnie ćwiczyć jogę bez dotykania żadnej duchowości, w którą nie wierzy. Można traktować praktykę jako formę pracy z ciałem, oddechem i stresem – i jednocześnie rozumieć, że starożytny język energii to symboliczne ujęcie procesów, które współczesna nauka potrafi wyjaśnić bardzo precyzyjnie. Joga nie wymaga przyjęcia żadnej metafizyki. Wystarczy potraktować ją jako narzędzie, które pomaga organizmowi wrócić do równowagi.
Nauka i symbolika nie wykluczają się. Symbol tłumaczy doświadczenie, a nauka tłumaczy mechanizm. Ostatecznie chodzi o jedno: o zdrowe, spokojne ciało i umysł, które lepiej radzą sobie z życiem.








