Czy katolik może ćwiczyć Ashtanga Jogę?

Ashtanga ma wokół siebie wyjątkową aurę. Jest intensywna, uporządkowana, piękna w swojej dyscyplinie. I choć wygląda „tradycyjnie”, w praktyce jest najbardziej fizycznym, sportowym i regulacyjnym stylem jogi, jaki istnieje. Właśnie dlatego tak często zadaje się pytanie: czy katolik może ją ćwiczyć?

Odpowiedź jest krótsza, niż się wydaje: tak, oczywiście. A cała historia jest dużo mniej tajemnicza, niż sugerują internetowe mity.

Jeśli ktoś chce najpierw zobaczyć, jak Ashtanga wygląda praktycznie, może zajrzeć tutaj: Ashtanga – opis stylu jogi.


Ashtanga dzisiaj: metoda ruchu, nie religia

Współczesna Ashtanga, taka jak praktykujemy ją w Polsce i na całym świecie, to system fizyczny. Sekwencja ruchów połączona z oddechem. Stabilizacja. Siła. Regulacja układu nerwowego. Zero rytuałów. Zero kultu. Zero teologii hinduistycznej.

Wiele osób boi się słów „drishti”, „bandha”, „vinyasa”. Brzmią obco, ale znaczą rzeczy absolutnie neutralne:

  • drishti – kierunek patrzenia, żeby utrzymać balans i koncentrację,
  • bandha – praca mięśni głębokich i stabilizacji,
  • vinyasa – płynne łączenie ruchu z oddechem.

To są pojęcia techniczne. Nie religijne. Gdyby system narodził się w Europie, używałby łaciny i nikt nie widziałby w tym zagrożenia.

To biomechanika i regulacja układu nerwowego. Więcej o fizjologii oddechu w jodze piszemy tutaj: Oddech w jodze.


„Ale joga ma korzenie hinduistyczne…” — tak, i?

To prawda, że joga wyrosła w kulturze Indii. Tak samo jak:

  • karate wyrosło w Japonii,
  • tai chi wyrosło w Chinach,
  • flamenco wyrosło w Hiszpanii,
  • a sauna wywodzi się ze Skandynawii.

A jednak nikt nie twierdzi, że osoba tańcząca flamenco staje się Hiszpanką, a ktoś ćwiczący karate jest buddystą.

To samo dotyczy jogi. Więcej o tym piszemy tutaj: Czy joga ma korzenie hinduistyczne.


Co z mantrami w Ashtandze? To najbardziej kontrowersyjne dla katolików

W klasycznym systemie Ashtangi istnieją dwie mantry: otwierająca i zamykająca. Wiele osób słyszy to słowo i natychmiast napina się z lęku, bo kojarzy mantry z religią. Tymczasem współcześnie — i to jest fakt — mantry w Ashtandze mają funkcję tradycyjną, rytmiczną i kulturową, a nie religijną.

Po drugie: nie są obowiązkowe. Możesz je pominąć. Możesz słuchać w ciszy. Możesz wstać później. Możesz robić swoje.

I teraz coś bardzo ważnego, co usłyszałam kiedyś od mojej nauczycielki, i co przekazuję dalej wszystkim osobom wierzącym:

Jeśli nie chcesz intonować mantry, możesz w tym czasie powiedzieć w głowie modlitwę, którą lubisz, jedno zdanie z Pisma, wiersz, albo po prostu afirmację dobra. To jest Twój czas.

To zdanie uwalnia ludzi z tylu napięć, że aż trudno to opisać.

Mantra otwierająca — czym jest naprawdę?

W swojej pierwotnej formie to nie modlitwa do bóstwa, nie prośba o łaskę, nie rytuał. To wyrażenie wdzięczności wobec linii nauczycielskiej. Kultura, nie kult.

Poza tym ma bardzo praktyczny wymiar:

  • zamyka hałas dnia i wprowadza skupienie,
  • jednoczy grupę na poziomie oddechu,
  • przygotowuje ciało do wysiłku.

To tak naprawdę długi, spokojny wdech–wydech. Nic więcej.

Mantra zamykająca — życzenie pokoju

Mantra kończąca nie jest modlitwą religijną. To życzenie pokoju, dobrostanu i zdrowia dla siebie i innych.  

W wielu zachodnich wersjach brzmi bardziej jak śpiew spokojnej kołysanki niż jak rytuał. Nawet osoby niewierzące odbierają ją jako symboliczne: „dziękuję za praktykę, kończymy”.

Możesz w tym czasie pomodlić się po swojemu, możesz siedzieć w ciszy, możesz po prostu oddychać.


OM — o co tu chodzi

Ludzie często pytają o OM — więc wyjaśnijmy to uczciwie i neutralnie, bez straszenia, bez udawania, że temat nie istnieje.

OM nie jest „wezwaniem bóstwa”. Jest dźwiękiem-kulturą. Taką samą jak amen, jak śpiew gregoriański, jak gong tybetański czy jak dźwięk mis stawiany w psychologicznej relaksacji. Jeśli ktoś nie chce go używać — nie musi nigdy.

OM to dźwięk wydłużonego wydechu, który:

  • wibruje w klatce piersiowej,
  • obniża napięcie nerwu błędnego,
  • reguluje rytm oddechu.

Biologia, nie teologia.

Więcej o tym, jak tłumaczymy „energię” biologicznie poczytasz tutaj: Energia, czakry i fizjologia – jak naprawdę działa joga


Stanowisko Kościoła

Kościół nigdy nie zakazał pracy z ciałem, oddechem ani regulacji układu nerwowego. W dokumencie „Orationis Formas” jasno jest napisane, że chrześcijanie mogą korzystać z technik pochodzących z innych kultur, o ile nie wchodzą w obcy kult religijny.

Ashtanga Vinyasa joga:

  • nie jest kultem,
  • nie zawiera rytuałów,
  • nie wymaga żadnej wiary.

Jest wymagającym treningiem fizycznym.


Największy mit: „Ashtanga otwiera na duchowość Wschodu”

Nie. Ashtanga otwiera na… pot. Dyscyplinę. Regulację układu nerwowego. Stabilizację. Uważność. Mobilność. Siłę.

Jeśli ktoś chce nadać praktyce duchowe znaczenie — może. Ale to jego osobisty wybór, a nie cecha systemu.

Jeśli ktoś chce praktykować jako katolik, neutralnie, po prostu dla zdrowia — nic w Ashtandze temu nie przeszkadza.


Dla kogo jest Ashtanga Vinyasa joga?

Dla osób, które chcą:

  • wzmocnić ciało,
  • uspokoić układ nerwowy,
  • poczuć regularność i progres,
  • pracować intensywnie, ale świadomie,
  • poprawić mobilność i stabilizację.

A jeśli ktoś jest osobą wierzącą i potrzebuje dodatkowego poczucia bezpieczeństwa — może zacząć od wersji podstawowej: Ashtanga – Fundamenty. To świetny punkt startowy dla osób wierzących, początkujących lub po prostu ostrożnych.


Podsumowanie — krótko i na temat

Tak. Katolik może praktykować Ashtanga Vinyasa Jogę. Ashtanga nie jest religią. Nie wymaga żadnego światopoglądu. Nie stoi w sprzeczności z chrześcijaństwem. Jest metodą pracy z ciałem i oddechem, a jej sens zależy od intencji praktykującego.

I jeśli ktoś chce może w niej znaleźć piękną formę troski o ciało, zdrowie i obecność. A to nigdy nie stoi w sprzeczności z wiarą.

Może Cię zaciekawić