Medytacja stała się w ostatnich latach jednym z najpopularniejszych sposobów na radzenie sobie ze stresem i poprawę zdrowia psychicznego. Jednocześnie wywołuje ogromne emocje w środowiskach religijnych, bo wiele osób kojarzy ją z duchowościami Wschodu. Z tego powodu pojawia się pytanie: czy medytacja to grzech? Czy osoba wierząca może medytować bez konfliktu sumienia? I czy istnieje różnica między medytacją świecką a religijną? Żeby odpowiedzieć uczciwie, trzeba oddzielić trzy rzeczy: technikę, treść i intencję.
Sama technika medytacji nie jest religią. Świadomy oddech, wyciszenie, obserwowanie myśli i uspokajanie układu nerwowego to umiejętności biologiczne, a nie duchowe. To, co dziś nazywamy medytacją, w dużej mierze pokrywa się z tym, co psychologia nazywa autoregulacją, a neurologia – wyciszaniem układu współczulnego. Z punktu widzenia ciała medytacja jest treningiem uwagi, regulacji stresu i obecności. To mechanizm, który istnieje niezależnie od religii.
To, co może mieć wymiar religijny, to treść medytacji – czyli to, na czym skupiają się myśli, jakie symbole są używane i jakie intencje człowiek wkłada w praktykę. Medytacja może być kontemplacją Boga, rozważaniem fragmentu Ewangelii, modlitwą Jezusową lub spokojnym trwaniem przed Najświętszym Sakramentem – i wtedy staje się modlitwą chrześcijańską. Może też być praktyką świecką, bez żadnej duchowej narracji, skupioną jedynie na oddechu i obecności. Może również być elementem innej religii, jeśli ktoś tak wybierze. Decyduje treść, nie technika.
Kościół katolicki nie potępił medytacji jako techniki. W dokumencie „Orationis Formas” podkreślono, że chrześcijanie mogą korzystać z technik zaczerpniętych z innych kultur, o ile nie przejmują tych elementów, które są sprzeczne z chrześcijańską wiarą. List do biskupów Kościoła katolickiego o medytacji chrześcijańskiej Orationis formas nie mówi, że medytacja jest zabroniona. Mówi jedynie, że modlitwa chrześcijańska musi pozostać modlitwą – czyli relacją z Bogiem, a nie techniką samodoskonalenia odciętą od duchowej treści.
Link do artykułu o Orationis Formas: Możliwości stosowania technik medytacji dalekowschodnich w medytacji chrześcijańskiej

W praktyce oznacza to jedno: osoba wierząca może medytować, jeśli wie, co robi. Jeśli medytacja służy uspokojeniu ciała i umysłu, redukcji stresu, większej obecności w codziennym życiu, lepszemu oddechowi albo koncentracji, to nie ma w niej nic sprzecznego z chrześcijaństwem. Jeśli ktoś zaczyna traktować medytację jako drogę do „wymazania ego”, „zlania się z kosmosem” czy przyjęcia obcej doktryny, to oczywiście wchodzi w inną duchowość. Ale to jest kwestia wyboru treści, a nie techniki.
Warto zauważyć, że również chrześcijaństwo ma swoje własne formy medytacji, choć rzadko używa tego słowa. Lectio divina, adoracja, modlitwa Jezusowa, różaniec odmawiany kontemplacyjnie czy spokojna modlitwa ciszy – to wszystko są formy medytacji. Nie mają nic wspólnego z hinduizmem ani buddyzmem. Są zakorzenione w Biblii, tradycji Kościoła i życiu świętych. Wielu kapłanów i rekolekcjonistów zachęca do wyciszenia i uważności, bo to pomaga w modlitwie, a nie przeszkadza.
Współczesna psychologia potwierdza, że medytacja – rozumiana jako trening uważności i regulacji oddechu – pomaga w walce z lękiem, nadmiernym napięciem i bezsennością. W tym sensie medytacja nie tylko nie jest grzechem, ale może być formą dbania o zdrowie, które również ma wartość duchową. Człowiek spokojniejszy, bardziej obecny i ugruntowany ma większą zdolność do modlitwy i podejmowania dobrych decyzji.
Dlatego pytanie „czy medytacja to grzech?” ma sens tylko wtedy, gdy doprecyzuje się, o jaką medytację chodzi. Technika nie jest grzechem. Intencja decyduje o wszystkim. Jeśli ktoś wybiera medytację jako formę dbania o zdrowie psychiczne i fizyczne, nie wchodzi w konflikt z żadną doktryną religijną. Jeśli ktoś pragnie, by wyciszenie prowadziło go do Boga, może tę praktykę połączyć z modlitwą. Jeśli ktoś wybiera medytację o charakterze religijnym innej tradycji, to jest świadoma decyzja duchowa.
Medytacja sama w sobie nie jest zła ani dobra. Jest narzędziem. To, co z nią robisz, nadaje jej sens. Osoba wierząca może korzystać z niej mądrze, bez lęku i bez wchodzenia w obce systemy duchowe, jeśli zachowuje świadomość celu i intencji.








